wtorek, 16 kwietnia 2013

40."Driving on a one-way street; No U-turn to get back to me; Running cross the empty but I; I'll never say goodbye"


Ross zasnął. Po pobieraniu krwi był
zawsze osłabiony i się trząsł. Obudziła go pielęgniarka, która chciała mu założyć kroplówkę.
-chwila... Co to jest? -spytał zdezorientowany
-kroplówka... Muszę ci ją założyć. Dopóki nie zrobimy wszystkich badań nie będziesz jadł. -odparła kobieta
-czyli mogę dostawać jakąś kroplówkę, ale zastrzyku przez wenflon dostać nie mogę?! -wykrzyknął zdenerwowany
-no nie, takie są procedury
-gdzieś mam te procedury! Nie chcę być więcej kłuty! Będziecie mnie tak pewnie codziennie póki nie będziecie znali wszystkich wyników
-pójdę się dowiedzieć o jakiś zastrzyk na uspokojenie... Jesteś nadpobudliwy -powiedziała przestraszona pielęgniarka
-nie jestem nadpobudliwy tylko niewyżyty, a tu mi nic nie wolno! -po chwili zorientował się co palnął -to znaczy jestem przewrażliwiony przez to uczulenie, rozumie pani... Już dobrze... Niech mi pani podłączy tą kroplówkę i pójdę sobie... Posłuchać muzyki –powiedział lekko zmieszany
-dobrze… idź lepiej się przespać… sen ci dobrze zrobi i może odświeży umysł –odpowiedziała kobieta, po czym założyła kroplówkę i odeszła
-Matko, co się ze mną dzieje… ja naprawdę jestem niewyżyty i powinienem się leczyć –powiedział załamany chłopak do siebie. Nie chciało mu się spać. Ułożył się wygodnie i zaczął obserwować jak woda w kroplówce kapie do rurki prowadzącej do żył chłopaka.
____________________
-wiecie, my to jesteśmy udani. Po co tu przyszliśmy skoro ja i tak nie mogę nic tu robić. -powiedział Ratliff rozglądając się dookoła
-to, że ty nie możesz nie znaczy, że my też nie możemy -odparła Millie
-ejj no... Przecież mnie nie zostawcie tu i nie pójdziecie się bawić... Prawda? -pozostali wymienili się spojrzeniami
-Ell, ty sobie posiedzisz na tej ławce z Riker'em, a ja z Rydel pójdę kupić watę cukrową i sobie tu po prostu posiedzimy -powiedziała Millie po czym razem z Rydel się oddaliły.
Chłopy od niechcenia usiedli na ławce. Siedzieli raz w milczeniu, raz ciągnąc rozmowy... Po około dwóch godzinach zaczęli się zastanawiać gdzie są dziewczyny. Riker próbował dodzwonić się do siostry, ta jednak nie odbierała.
-wiesz co? Pewnie sobie poszły... Idziemy do Ross'a? -spytał blondyn
-tak. Może przynajmniej on nam nie ucieknie... -powiedział Ratliff po czym razem z przyjacielem ruszyli w stronę metra. Dziewczyny w tym czasie jechały roller coasterem. Wcześniej poszły do domu strachów, tym razem bez żadnych „niespodzianek” i na różne inne atrakcje. Po około 30 minutach odkąd chłopcy opuścili luna park poszły po waty cukrowe i udali się na ławkę. Oczywiście nikogo tam nie zastały. Żadna z dziewczyn nie wzięła ze sobą telefonu. Po prostu ruszyły w stronę szkoły zajadając się watą.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rocky długo nie pospał. Zdążył się rozbudzić i nie udało mu się ponownie zasnąć. Poleżał chwilę po czym udał się do Olivii. Bez żadnego pukania wparował do środka.
-co tam czytasz? -spytał widząc dziewczynę pochyloną nad książką
-właściwie to nic. Oglądam literki, nie lubię czytać -odparła uśmiechając się do chłopaka
-zawsze myślałem, że lubisz... Nie mówiłaś tak nawet kiedyś?
-może i mówiłam... Ale nie lubię...
-to jak chcesz się uczyć nie czytając? -wciąż wypytywał brunet
-kto powiedział, że się uczę... Właściwie to smsuję, a książka tu leży ot tak
-z Ross'em?
-coś ty. Pokłóciłam się z nim... Raczej nie zamierzam z nim na razie rozmawiać chyba, że postanowi przeprosić... to masz może propozycje na jakieś ciekawsze zajęcie?
-możemy... Obejrzeć coś... I przyniosę słodkości -powiedział z uśmiechem po czym wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił trzymając w rękach żelki, M&Msy i różne podobne
-skąd ty to wszystko wziąłeś? -spytała zdziwiona dziewczyna
-mam tajny schowek w miejscu, do którego żadne z nich nie zagląda
-czyli?
-nie mogę ci powiedzieć. W końcu to tajne miejsce -mrugnął do przyjaciółki
-no chyba nie sądzisz, że komuś powiem
-dobrze... W mojej walizce pod łóżkiem... Tylko nie mów chłopakom
-obiecuję -uśmiechnęła się -to jaki film?
-Goście w Ameryce -powiedział po czym usiadł na kanapie.
Dziewczyna dosiadła się do niego i zaczęli oglądać. Rocky widział ten film po raz któryś więc zaczęło mu się nudzić. Jadł słodycze co jakiś czas spoglądając się na Olivię. W końcu zaczął w nią rzucać żelkami. Początkowo nic sobie z tego nie robiła, ale w końcu zamiast robić awanturę, że ją to denerwuje odwróciła głowę i próbowała złapać w usta żelki rzucane przez przyjaciela.
-ejj... Dobra w tym jesteś
-ma się tych trzech braci -uśmiechnęła się –masz może ochotę na jakiś mały konkurs?
-kontynuuj...
-kto złapie do buzi więcej żelków?
-okej -powiedział pełen entuzjazmu
-jaka będzie nagroda? –spytała Olivia
-jak ja wygram to... Dasz mi buziaka, co dla ciebie będzie nagrodą pocieszenia -uśmiechnął się chłopak -a co ty chcesz to ja nie wiem
-zaśpiewasz mi piosenkę -brunet się zgodził po czym zaczęli "konkurs"
________________________________________________________
Chłopcy po około 30 minutach dotarli do metra. Ellington się nie śpieszył. Poza tym jak to mówi, gdy nie chce mu się pędzić „nie może nadwyrężyć zdrowej nogi”. Stanęli na peronie. Było na nim dużo ludzi dlatego też nie mogli usiąść w oczekiwaniu na pociąg. Gdy w końcu przyjechał ledwo się do niego wcisnęli. Początkowo nie było żadnego wolnego miejsca. Ratliff myślał, że zwariuje. Noga go już bolała od ciągłego stania na niej. Gdy wreszcie jedno z miejsc się zwolniło czym prędzej do niego ruszył. Był kilka centymetrów od niego kiedy usiadła na nim jakaś starsza pani. Ręce mu już zdrętwiały od trzymania kul od tak długiego czasu i zaczął niemalże krzyczeć na cały wagon.
-czy wy ludzie nie macie szacunku do chorych? Stoję z tą nogą od 30 minut w pociągu, prócz tego musiałem tak iść przez kolejne 30 minut… wiecie jak mnie już wszystko boli? A wy łaskawie nie możecie ruszyć swoich tyłków i ustąpić mi miejsca! A gdy w końcu się zwolni jakaś stara kobieta mi je musi zająć, bo jej też nie raczycie ustąpić miejsca! Co z was za ludzie! –wygłosił, po czym oparł się o rurę. Po chwili zobaczył jak jakaś kobieta wstaje i mówi
-masz rację chłopcze, usiądź sobie, niech twoja noga odpocznie –chłopak grzecznie podziękował po czym ruszył w stronę miejsca. Nagle pociąg zahamował. Dojechał do przystanku.
-wysiadamy –powiedział Riker ruszając w stornę wyjścia
-oh come on! –powiedział zmarnowany i podążył za przyjacielem
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-ha! Wygrałam! Ale byłeś godnym przeciwnikiem, gratulacje –powiedziała Olivia wyciągając rękę do Rocky’ego –poza tym przegrałeś jednym żelkiem, to dobry wynik
-no wiem… ale następnym razem wygram –mrugnął do dziewczyny
-to teraz możesz mi zaśpiewać –uśmiechnęła się
-co ci zaśpiewać? Naszą piosenkę, czy cover, czy nie naszą…
-hmm… możesz mi zaśpiewać „Love Me”
-dobrze –uśmiechnął się i zaczął śpiewać „Love me, love me, say that you love me, Fool me, fool me, oh how you do me, Kiss me, kiss me, say that you miss me, Tell me what I wanna hear, tell me you love me”
Gdy chłopak śpiewał Olivia nie zauważyła, że dzwoni jej telefon, na którym siedziała. Tak siedziała, że sam się odebrał. Dzwonił Ross, który usłyszał oczywiście jak jego brat śpiewa, a potem usłyszał tylko śmiech i połączenie się urwało. Śmiali się ponieważ Rocky zaczął łaskotać Olivię. W tym też momencie do pokoju weszły Rydel i Millie.
-Rocky, nie jesteś z chłopakami? –spytała Millie
-a to wy z nimi nie jesteście? –odparł zdziwiony
-poszli sobie i myślałyśmy, że przyszli do domu…
-nie… nie ma ich…
-no mniejsza z tym. Co oglądacie? I skąd macie żelki? –brunetka wcisnęła się na kanapę obok dwójki. Zaczęła jeść żelki i włączyła telewizor
-może ja też chcę? –wtrąciła Rydel
-tobie siostrzyczko wystarczy, nie możesz jeść za dużo, bo za chwilę nie wmieścisz się w swoje ciuchy –dogryzł Rocky
-ha ha. Ty to jesteś zabawny –powiedziała po czym wcisnęła się na kanapę i wzięła trochę żelków od Millie
-widzisz? Usiadłaś i od razu ciaśniej –powiedział Rocky na co Rydel rzuciła w niego słodyczami
-może dlatego, że to trzyosobowa kanapa
-tym bardziej nie powinno cię to być –blondynka spojrzała się na niego groźnym wzrokiem –nie, nic
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zdenerwowany blondyn rzucił telefonem w stronę okna, które było otwarte. iPhone oczywiście przez nie wypadł. Chłopak pierw tego nie zauważył. Zdziwił go fakt, że nie usłyszał odgłosu jak przedmiot spada na podłogę. Zaczął rozglądać się po pokoju. Jego wzrok spoczął na oknie.
-nie… proszę nie –powiedział do siebie po czym wstał z łóżka zdejmując z „wieszaka” nad łóżkiem butlę z kroplówką i podszedł do okna –nieeee!!! Mój telefon! –krzyknął do siebie
iPhone spoczywał na jednej z gałęzi drzewa kilka pięter niżej. Ross rozejrzał się po pokoju. Wziął z krzesła bluzę, którą na siebie włożył, schował pod nią plastikową butlę z cieczą i założył trampki. Podszedł do drzwi, lekko je uchylił i uważnie się rozejrzał. Widząc, że w pobliżu nie ma żadnych lekarzy ani pielęgniarek pobiegł do schodów i udał się na parter. Chciał wydostać się z budynku, by potem wymyślić czym strącić telefon z gałęzi. Przy wejściu głównym była izba przyjęć oraz portiernia. O wyjściu nie było mowy. Zaczął się rozglądać po korytarzu. W poczekalni siedziało dużo osób. Nagle zauważył, że niedaleko stoi lekarz z jego oddziału i z kimś rozmawia. Siedemnastolatek nie chciał się z nim spotkać. Zobaczył strzałkę z napisem „stołówka”. Udał się w jej stronę. Po drodze napotkał drzwi, na których widniał wielki napis „wyjście ewakuacyjne”. Bez wahania je otworzył. Po chwili był na dworze. Rozejrzał się i zauważył drzewo. Udał się pod nie i spojrzał w górę. Gałąź z telefonem znajdowała się około 4 metrów nad nim. W pobliżu nie było niczego, czym mógłby sięgnąć. Nagle ujrzał jak blondyn i brunet o kulach idą w stronę szpitala. Wychylił się zza rogu i zaczął ich wołać.

Hej! Dodaję ten rozdział na szybko. Jest niedokończony więc zatrzymuję w takim momencie. Nie mam czasu nawet sprawdzić błędów, bo zaraz zostanę zgoniona z laptopa. Piszcie co sądzicie. Następny postaram się dodać pod koniec tygodnia jak dobrze pójdzie, a jeśli nie to w przyszłym tygodniu mam trzy dni wolne więc sobie popiszę ;) proszę o komentarze i mam nadzieję, że miło się czytało ;)
piosenka z tytułu McFly - Foolish <3

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :D
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zawsze super *-* i czekam na kolejny...biedny Ellington

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział <33

    "-może ja też chcę? –wtrąciła Rydel
    -tobie siostrzyczko wystarczy, nie możesz jeść za dużo, bo za chwilę nie zmieścisz się w swoje ciuchy –dogryzł Rocky
    -ha ha. Ty to jesteś zabawny –powiedziała po czym wcisnęła się na kanapę i wzięła trochę żelków od Millie
    -widzisz? Usiadłaś i od razu ciaśniej –powiedział Rocky na co Rydel rzuciła w niego słodyczami
    -może dlatego, że to trzyosobowa kanapa
    -tym bardziej nie powinno cię to być –blondynka spojrzała się na niego groźnym wzrokiem –nie, nic"
    Hahah, to mnie rozwala xDD

    Biedny Ell.. Nie miał gdzie usiąść, a jak już ktoś ustąpił mu miejsca, to musieli wysiadać xD
    Czekam na następny ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział rewelacyjny,ale jak dla mnie za mało Rossa. :P
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :D Brakuje mi tylko... No wiesz... Jakiegoś takiego wątku z Riker'em i Mille oraz z Rydel i Ell'em... Ogarniasz o co mi chodzi? :P
    Czekam na kolejny!!! <3
    ~ Natalia

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny,zresztą jak zawsze.Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny, czekam na następny :)
    zapraszam do mnie http://moja-historia-o-r5.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. hahahhah :D
    świetny rozdział
    tylko rzeczywiście trochę mało Millie & Rikera :P

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny rozdział! ;D haha, Ellington jest biedny xD ciekawa jestem, co w końcu z tym telefonem Ross'a xD. dodaj szybko nowy rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń