-Pośpieszcie się! Czy tak bardzo chcecie się spóźnić na
samolot? -Krzyczała dyrektorka poganiając wszystkich uczniów. Jest dopiero 5
rano, ale na lotnisku muszą być co najmniej półtorej godziny przed odlotem. Sam
lot mają o 7:30.
Tak więc dzisiaj nadszedł wyczekiwany dzień, wyjazd do Las
Vegas. Nie dla wszystkich opierał się on jednak na ekscytacji. Millie jeszcze
nie do końca doszła do siebie. Zbytnio nie ogarnia, co się wokół niej dzieje i
w dodatku bez przerwy narzeka na ból głowy oraz, że chce jej się pić. Ellington
natomiast zrozpaczony wczorajszym zerwaniem jedyne co robi to albo chodzi
smutny i milczący, albo wybucha jakie to wszystko beznadziejne i że już nigdy
nie znajdzie prawdziwej miłości.
R5 stało w grupce z dziewczynami i The Vamps, gdy nagle podeszła
do nich jedna z nauczycielek.
-Witajcie, mam do was sprawę. Otóż wczoraj wieczorem, gdy
was nie było przydzielane były pokoje. Jako, że ponownie podkreślę nie było
was, nie macie zbyt dużego wyboru. Dziewczyny, wy będziecie w trójkę,
natomiast, co do chłopców, mam do rozdzielenia dwa pokoje po trzy osoby i jeden
na dwie. Proszę o szybką decyzję i żebyście zgłosili mi ją jeszcze przed
wyruszeniem na lotnisko. -Nauczycielka odeszła, natomiast wszyscy chłopcy
wymienili się kłopotliwymi spojrzeniami.
-Pewnie! Po co dać jeden duży pokój skoro można rozdzielić
dwa zespoły na trzy pokoje! -Powiedział sarkastycznie Rocky
-Dobra, ale tak ogółem to jak to zrobimy? -Spytał Ross
-Ja chcę być z moim Braddy boy'em -wtrącił Tristan obejmując
Bradley'a, na co ten się zaśmiał
-No dobra. Wy w dwójkę, ale co z nami? -Oburzył się James
-Wy... Wy też możecie być w dwójkę
-Jasne, bo mamy tyle pokoi -powiedział ironicznie najstarszy
z The Vamps
-Dobra. Ale u nas to może być tak, że na pewno Rocky będzie
z Ell'em, a ja mogę być z Ross'em -wtrącił Riker
-Okej... Ósemkę podzieliliśmy na cztery dwójki, jest postęp
-powiedział Rocky
-Git. Teraz tylko po jednej osobie dołożyć do dwóch dwójek i
będzie wszystko cacy! -Odezwał się Bradley
-Uu no to ja mam pomysł! -Zaczął wykrzykiwać Rocky -Ross
ostatnio się z wami trzyma. Może niech będzie w pokoju załóżmy z Tris'em i
Brad'em, Con będzie z James'em, a Riker ze mną i Ell'em!
-Rocky, wreszcie wpadłeś na coś mądrego! -Powiedział Riker
udając poruszonego -co chłopcy na to?
-Mnie pasuje jak najbardziej -odparł Ross
-No to jak, trójkącik? -Spytał Tris dwukrotnie unosząc brwi,
a następnie kładąc drugą rękę na ramieniu Ross'a. Blondwłosy siedemnastolatek
pozostał bez komentarza jedynie z przerażoną miną -Braddy, musimy go jeszcze
wielu rzeczy nauczyć
-Oj musimy -uśmiechnął się diabelsko brunet
-Riker... Chyba jednak wolę być z wami -zaczął niepewnie
Ross
-Za późno! Właśnie zgłosiłem nasze rozmieszczenie -wtrącił
Rocky z uśmiechem na co Ross westchnął
***
Podróż samolotem nie wszystkim przebiegała tak sprawnie, jak
sobie wyobrażali. Przyjaciele dotarli na samym końcu i musieli podosiadać się
do innych. Wychowawczyni kazała Ross’owi i Liv dosiąść się do Marcela. Niestety
chłopak miał fobie przed lataniem i samolotami, przez co bezdyskusyjnie chciał
siedzieć na środku. Nie tylko im tak źle się trafiło. Bradley i Riker zajęli
miejsca koło Marceliny, która tak jak jej bliźniak miała fobie i siedziała na
środku. Ellington również wcale nie skakał z radości na wieść, że ma spędzić 5
godzin siedząc razem z ładną, lecz niezbyt mądrą Bellą i jej koleżanką
Jennifer. Tym bardziej, że kompletnie nie miał ochoty wysłuchiwać jej bzdur.
Wciąż nie otrząsnął się po wczorajszym zerwaniu.
Dobrze trafili jedynie Millie, Rocky i Connor, którzy
siedzieli razem. Rydel także nie miała najgorzej zajmując miejsce między
James’em i Tristan’em.
*Jennifer, Bella i Ratliff*
Ell odkąd tylko samolot wystartował musiał wysłuchiwać jaki
to Jennifer miała problem, kiedy szła ostatnio na imprezę.
-No i wiesz zapowiadała się super impreza. Ubrałam tą
czarną, obcisłą sukienkę i te czarne szpilki z cekinami, które kupiłam na
wesele mojej kuzynki, bo uznałam, że nie będę kupowała nowych. No i oczywiście
granatowy cień do powiek, eyeliner, tusz… no boski makijaż sobie zrobiłam! –Powiedziała
Jennifer
-Aww, pięknie musiałaś wyglądać –odparła Bella, na co Jen
przytaknęła –A co zrobiłaś z włosami?
-No wiesz, mi naturalnie się kręcą, więc postanowiłam po
prostu je wyprostować. Ale nie był to dobry pomysł, bo wilgotność w tym dniu
była duża i wiesz, po 2 godzinach zaczęły się znowu kręcić i wszystko poszło na
nic –westchnęła blondynka
-O niee tyle pracy, na marne! –Odparła rudowłosa
-No właśnie, więc wiesz. Żeby już bardziej się nie
upokorzyć, z godnością w połowie imprezy wyszłam, no bo jak bym wyglądała z
wpół falowanymi włosami. To kompletnie nie pasowało do mojego stroju!
-Taak oj bardzo nie pasowało. I te fale, i jeszcze makijaż
mógłby ci się wywietrzyć –wtrącił się Ell niemogący już wysłuchiwać gadania
dziewczyn
-Noo, matko dobrze, że wyszłam. Wywietrzony makijaż, to by
była dopiero porażka… Co jakby mnie Kail zobaczył!
-Nie mów, że Kail też tam był! Jesteś pewna, że cię nie
widział? –Spytała Bella z przejęciem
-No chyba nie, bo wyszłam głównym wejściem, a on był przy
basenie
-Oo niee bieedny Kail widziałby cię w takim stanie, aż
chciałbym być teraz na jego miejscu daleko od waszego paplania... –Powiedział
sarkastycznie Ell
-To są bardzo ważne sprawy! –Oburzyła się Bella
-Nie, nie są!! Ludzie mają większe problemy na głowie niż
jakiś rozmazany makijaż! – Wybuchł nagle
-Oj głuptasku. Na głowie są włosy, makijaż nosi się na
twarzy –wtrąciła Jennifer zachowując spokój
-Oh zamknij się, dobrze wiesz o co mi chodzi.
-Może opowiesz nam o swoim problemie Ratliff, może ci
pomożemy –zaproponowała Jennifer
-Umm… nie dzięki, sam sobie z nim poradzę –odparł wstając z
miejsca
-Dokąd idziesz? –Spytała z przejęciem Bella
-Gdzieś. Zaraz będziecie miały towarzyszkę –rzucił, po czym
zaczął się rozglądać, gdzie siedzi Rydel. Wreszcie ją „namierzył”. Siedziała
między James’em a Tristan’em. Tris spał z słuchawkami na uszach, natomiast
James śmiał się z nią w najlepsze. –Cóż, pośmieją się później –powiedział do
siebie, po czym ruszył w stronę przyjaciółki
-[…] no więc mówię ci! Po prostu nie mogliśmy wtedy
wytrzymać ze śmiechu! A gdybyś widziała jego zdziwioną minę –mówił James
śmiejąc się razem z Rydel
-Ryd… Ryd, wybacz, że przerywam wam tę niezwykle zabawną
rozmowę –zaczął niepewnie. Oboje się na niego spojrzeli
-Nie no spoko, co jest Ell? –Spytała z uśmiechem
-Proszę cię, błagam nawet, zamień się ze mną miejscem
–westchnął
-Umm… co jest nie tak z twoim?
-Poważnie? Siedzę z Bellą, tą z projektu, ta ruda,
kojarzysz? –Rydel przytaknęła –no właśnie. I jeszcze z jej przyjaciółką. Ja już
nie mogę wysłuchiwać tych pieprzonych rozmów o jakimś Kail’u, który oh na
szczęście jej nie widział z falowanymi włosami kompletnie niepasującymi do jej
makijażu i sukienki! Bo przecież ona tyle się napracowała, prostowała je. A tu
nagle była wielka wilgotność na dworze i-mówił szybko naśladując sarkastycznie
emocje dziewczyn, jednakże blondynka mu wreszcie przerwała
-Już wystarczy, zrozumieliśmy Ell.
-Ale czy one nie mogą zrozumieć, że ludzie mają większe
problemy niż nadzieja, że nie było się zauważonym przez chłopaka, na którego
się leci? Niektórzy mogą już nigdy więcej nie zobaczyć ukochanej osoby przez
własną głupotę! –Krzyknął prawie na cały samolot, na co oczywiście skierowali
na niego wzrok
-Ja tam pójdę –wtrącił nagle Tris
-Wow, myślałem, że śpisz –zdziwił się James
-Dobrze wiesz, że to Brad i Con zawsze śpią, ja jestem w tym
gorszy… ale tak, akurat teraz przysnąłem –westchnął zaspany –jako, że Rydel i
Ell i tak się przyjaźnią, niech tu siądzie, może mu poprawicie razem humor. A
ja pójdę próbować spać u nich… -powiedział wstając z miejsca
-Dzięki Tris, ratujesz mnie –uśmiechnął się Ell –ale wiesz,
w razie, gdybyś nie mógł z nimi wytrzymać to wbijaj, wywalimy Rydel –dodał, na
co blondyn się zaśmiał
-Okej, będę pamiętał –odparł, po czym ruszył na uprzednie
miejsce Ell’a.
Swobodnie usiadł na zewnętrznym miejscu i już miał zamknąć
oczy, jednakże czuł na sobie czyjś wzrok. Niepewnie spojrzał się w swoją prawą
stronę i spotkał się z dwoma zdziwionymi spojrzeniami Jennifer i Belli.
-Coś nie tak? –Spytał unosząc jedną brew i zdejmując
słuchawki z uszu
-Jesteś transwestytką? –Spytała Bella, na co Tris wybuchł
śmiechem
-Hahaha słucham?
-Ellington powiedział, że będziemy miały towarzyszkę… a ty…
wyglądasz jak chłopak, jesteś ubrany… ubrana jak chłopak… zero kobiecych
kształtów… -powiedziała niepewnie rudowłosa
-Emm… nie, nie jestem transwestytką, jestem chłopakiem…
nazywam się Tristan i będę wam towarzyszył, bo dziewczyna, która miała do was
przyjść wolała zostać tam, więc…
-Okej… -odparła niepewnie obracając się do przyjaciółki.
Tris natomiast założył z powrotem słuchawki na uszy, zamknął oczy i postanowił
spróbować ponownie zasnąć.
*Rocky, Millie i Connor*
Owa trójka dogadywała się bardzo dobrze. A dwoje z nich może
aż za dobrze… chodzi mianowicie o Connor’a i Millie. Od początku znaleźli
wspólny język. Rocky czasem dołączał swoje komentarze, jednakże specjalnie nie
chciało mu się rozmawiać. Loty zwykle go męczyły. Siedział z zamkniętymi oczami
i usiłował zasnąć, gdy nagle rozmowa dwójki wyjątkowo zaczęła przykuwać jego
uwagę.
-Ojć, masz rzęsę na policzku –powiedział Connor, na co
dziewczyna już miała unieść rękę, by ją zetrzeć –nie, nie. Zamknij oczy i pomyśl
życzenie –odparł, na co brunetka wykonała polecenie. Niebieskooki natomiast
delikatnie starł rzęsę z jej policzka. Millie powoli zaczęła podnosić powieki i
spotkała się z niebieskimi oczami chłopaka.
-Masz bardzo ładne oczy –powiedziała z uśmiechem –zawsze
miałam słabość do basistów –Connor delikatnie się zarumienił
-Wybaczcie, że przerywam tę niezwykle fascynującą rozmowę,
ale pragnę ci przypomnieć Millie, że ostatnio z twojej słabości do basistów
wyszedł marny związek, także ten. Chyba nie jesteście sobie pisani –wtrącił
nagle Rocky. Przez owe stwierdzenie został obdarzony groźnym spojrzeniem
brunetki i neutralnym Connor’a
-Wracając –zaczęła po chwili ignorując Rocky’ego, odwracając
się z powrotem do siedemnastolatka –czyli jak zaczęła się twoja przygoda z
muzyką? –Spytała, na co ponownie pogrążyli się w rozmowie. Rocky jedynie
westchnął i ponownie ułożył się do snu
*Riker, Marcelina i Bradley*
Bądźmy szczerzy. Riker i Bradley natrafili chyba na
najgorsze możliwe towarzystwo. Jak już zostało wspomniane wcześniej siedzieli
rozdzieleni przez dziewczynę. Nie mogli nawiązać normalnej rozmowy bez choćby
jednego niemiłego komentarza ze strony Marceliny. W końcu postanowili się
poddać i spróbować zasnąć. Riker’owi, jako że siedział przy oknie przyszło to
bez trudu. Gorzej miał Bradley, siedzący od strony przejścia. Kompletnie nie
miał się o co oprzeć. Zauważyła to Marcelina, która momentalnie skupiła na nim
uwagę i zaczęła prawić różne komentarze.
-Jesteś dziwny –odezwała się nagle
-Słucham? Niby czemu? –Odparł z lekkim zdziwieniem
-No spójrz na siebie –brunet tak też zrobił, zmierzył się
wzrokiem
-No… spojrzałem… i co?
-No wszystko. Choćby to, jaki jesteś niski. Już ja jestem od
ciebie wyższa. W dodatku masz dziwną fryzurę. Po co podnosisz te loki z czoła,
skoro równie dobrze mogłyby one być na nim oklapnięte. Lecisz samolotem. W
ogóle zastanawiałeś się kiedyś nad operacją plastyczną twarzy? Albo chociaż
nosa? I kto normlany na podróże w samolocie zakłada obcisłe spodnie? A co
dopiero tak obcisłe… czy tobie w ogóle jeszcze krąży krew w nogach? I zdajesz
sobie sprawę z tego, że nosząc ciągle tak obcisłe spodnie możesz stracić
płodność? I po co masz na nogach jakieś Air Maxy, skoro w klapkach też ci by
było wygodnie. Weź przykład ze mnie. Ja mam dresy, co prawda płodności przez
obcisłe spodnie stracić nie mogę, ale i tak. Włosy mam luźno spięte, klapki na
nogach… no spójrz na siebie, potem spójrz na mnie. Widzisz różnicę?
-Tak. Tak widzę różnicę –odparł lekko zirytowany
-Podziel się nią ze mną –uśmiechnęła się sztucznie
-Ja nie wyglądam przynajmniej jak jakiś bezdomny
–powiedział, co szczerze mówiąc zgasiło dziewczynę –serio? Mówisz mi, że ja
jestem dziwny. A na siebie kiedyś spojrzałaś? Wyglądasz jak już powiedziałem
bezdomna. Twarz masz jak nie powiem co, jesteś jakaś walnięta, masz fobię przed
chłopakami. Gadasz mi rzeczy, które tak naprawdę mam w nosie. Nie obchodzi mnie
zdanie innych, a w szczególności nie twoje. Ubrałem się tak, bo może mi jest
wygodnie, nie pomyślałaś o tym? I może mam normalne buty do samolotu, bo kto
normalny chodzi w klapkach ze skarpetkami po ulicy? I to w środku Las Vegas.
Zdajesz sobie sprawę, że z lotniska będziemy musieli dojechać do hotelu i
prawdopodobnie będzie to autobusem miejskim? A co do wzrostu to jego się akurat
nie wybiera. Tak samo jak zresztą wyglądu, czego ci współczuję. Bo jeśli mam
być szczery to mogę się pochwalić większą urodą niż ty. I wiele osób by się ze
mną zgodziło. –Wygłosił zdenerwowany, a następnie wstał z miejsca i wyjął
plecak ze schowka na bagaże podręczne.
Przy tym spotkał się z ochrzanem od stewardesy. Powiedziała
mu, że absolutnie nie wolno wyciągać bagaży podczas lotu. Brunet po prostu
zignorował kobietę i ruszył w stronę miejsca, na którym siedział Tris. Ku jego
wielkiemu zdziwieniu zastał chłopaka w najlepsze rozmawiającego z Bellą i
Jennifer.
-[...] Ten Ben to idiota. Totalnie na ciebie nie zasługiwał
-powiedział Tris do Belli -znajdziesz sobie kogoś lepszego
-Widzisz Bel? Mówiłam ci, znajdziesz kogoś lepszego, kto nie
będzie takim debilem -dołączyła się Jennifer
-Tris... -Wtrącił Brad
-Co tam Braddy?
-A nic, tak ogółem... Nie mogłem już wytrzymać z tą
psychopatką. Pytała się mnie, czy nie zastanawiam się nad operacją plastyczną
twarzy! Ona! -Powiedział brunet z oburzeniem
-Dziewczyny, zgodzicie się, że Bradley jest nieziemsko
przystojny i nie potrzebuje żadnych operacji plastycznych, prawda? -Powiedział
Tris zwracając się do Belli i Jennifer
-Ależ oczywiście. Gdyby nie moja miłość do Kail'a chętnie
bym coś z tobą ten... Choć jako, że to Vegas to może coś, którejś nocy
-uśmiechnęła się zadziornie Jen, na co Brad jedynie zrobił wielkie oczy i
uniósł brwi
-Przemyśle to... -Odparł niepewnie -A teraz... Nie będę wam
przeszkadzał w dalszej rozmowie -powiedział, po czym zaczął rozglądać się po
samolocie, kogo ewentualnie by mógł wyrzucić z miejsca. Jego wzrok zatrzymał
się na Ross'ie, Olivii oraz nikim innym, jak Marcelem.
Szybko do nich poszedł.
-Marcel! -Wykrzyknął, na co chłopak aż podskoczył i z
przerażeniem się na niego spojrzał -siostra cię potrzebuje!
-O mój Boże, siostrzyczka! -Zerwał się spanikowany
-Weź też swoje rzeczy, ich też potrzebuje -Marcel w
pośpiechu wziął wszystko, co miał przy sobie i opuścił swoje miejsce
przeciskając się przez Ross'a. Brad natychmiastowo przecisnął się na fotel,
który przed chwilą zajmował chłopak i wygodnie się rozsiadł.
-Ah, poszło łatwiej niż myślałem -powiedział
entuzjastycznie. Ross i Liv wciąż się nie odzywali. Jedynie patrzyli na niego w
zdumieniu. -Teraz powinniście mi dziękować, że was od niego uwolniłem -dodał po
chwili
-Nawet nie wiesz od jak dawna próbowaliśmy się go pozbyć
-odparła wciąż zdumiona Liv
-Nie ma za co -uśmiechnął się. Ich spokój nie trwał długo,
ponieważ po chwili wrócił Marcel.
-Siostra mnie wcale nie potrzebowała! I to moje miejsce!
-Powiedział oburzony
-Widzisz mój drogi... -Zaczął Bradley -Teraz siedzisz z
siostrą, rozgość się tam -Marcel jedynie zmierzył go wzrokiem, a następnie udał
się do siostry
Cała trójka od razu pogrążyła się w rozmowach. Towarzystwo
Brad'a znacznie bardziej odpowiadało Ross'owi i Liv, niż Marcela. Wtedy nie
mogli właściwie zamienić ze sobą słowa. A teraz przechodzili z jednego tematu
na drugi.
W pewnym momencie zapanowała cisza, którą Olivia postanowiła
wykorzystać. Oparła się o ścianę, jeśli tak to można nazwać i powoli zaczęła
odpływać. Nagle jej spokój zakłócił Bradley, który zaczął ją łaskotać.
Dziewczyna momentalnie podskoczyła i wybuchła niepohamowanym śmiechem.
-P... Prze... Przestań! -Usiłowała wydusić przez śmiech
-Ja... Chce... Spać!
Chłopak jednak nie dawał za wygraną. Zupełnie przeciwnie do
próśb, łaskotał dziewczynę jeszcze mocniej. Nagle wtrącił się Ross
-Bradley, tak bezbronną waćpannę Hunter będziesz męczył?
-Umm... Tak -odparł ze złowieszczym uśmiechem wciąż
łaskocząc dziewczynę. Nagle jednak sam został zaatakowany przez nikogo innego
jak Ross'a
-A! A! Przestań! -Wydusił z siebie brunet -muszę siku!
Proszę cię! -Blondyn dał za wygraną.
Bradley odetchnął z ulgą i zaczął wygrzebywać się z miejsca.
Oczywiście musiał jeszcze przekroczyć Ross'a.
-Nie myśl, że uciekniesz od łaskotek -powiedział blondyn
klepiąc bruneta w udo, tym samym spoglądając się w prawą stronę. Przynajmniej
myślał, że było to jego udo. Gdy wreszcie spojrzał na Brad'a ten stał
rozkraczony będąc w połowie wydostawania przez Ross'a. Gdy ich spojrzenia się
napotkały Bradley dwukrotnie uniósł brwi z zadziornym uśmieszkiem.
-Jesteś pewien, że chodzi ci tylko o łaskotanie? -spytał, na
co Ross się nerwowo zaśmiał
***
Brad wrócił po około 5 minutach. Wybrał zły moment, ponieważ
musiał stać w kolejce. Olivia zdążyła zasnąć.
Jego ponowne przechodzenie przez Ross'a również nie
zakończyło się pełnym sukcesem. Gdy wracał z toalety samolot wleciał w
turbulencje, które początkowo były delikatne. Jednakże w momencie, gdy
przekraczał blondyna, samolotem mocno zatrząsnęło, a chłopak okrakiem wylądował
na Ross'ie. Ku sporemu speszeniu wyższego postanowił wykorzystać ową sytuację w
żartobliwy sposób. Zaczął powoli poruszać biodrami przygryzając tym samym dolną
wargę. Lynch nie miał pojęcia, jak się zachować. Patrzył się z niepewnością na
dalsze poczynania bruneta.
-Oh Ross! -Wykrzyknął nagle Simpson przywołując spojrzenia
całego samolotu w swoją stronę
-Zdradzasz mnie?! -Można po chwili było usłyszeć Tris'a.
Bradley jedynie się zaśmiał, po czym zszedł wreszcie z Ross'a i zajął swoje
miejsce.
-Jeny, Ross. Twoja mina była epicka. Wyglądałeś jakby jakaś
ładna laska cię rozbierała, w tym samym czasie będąc zbyt podnieconym, żeby
cokolwiek z tym zrobić -zaśmiał się brunet -nigdy tak nie robiłeś z kumplami?
-Wiesz... Większość czasu spędzam z braćmi i nigdy
specjalnie nie miałem kumpli, więc... -odparł niepewnie blondasek
-Pobyt ze mną i Tris'em w pokoju baaardzo dobrze ci zrobi. I
wiele cię nauczy -powiedział, po czym klepnął Ross'a w jego czułe miejsce.
Blondyn dość niepewny, jednakże postanowił "oddać" chłopakowi i zrobił
to samo. Bradley wykonał ponownie czyn, jednakże tym razem blondyn już mu nie
oddał. -Teraz twoja kolej -odezwał się po chwili. Lynch jednakże mu nie
odpowiedział. Jedynie się uśmiechnął. -Tylko żartowałem, nie zrozum mnie źle
-Speszył się lekko brunet
-Nie zrozumiałem -odparł Ross z uśmiechem. Po chwili namysłu
po raz kolejny klepnął towarzysza -Dobra koniec, bo się jeszcze podniecisz
-dodał po chwili
-Tak sądzisz? -Zaśmiał się brunet -Ja się podniecę
-powiedział z wyczuwalnym sarkazmem, na co Lynch się lekko zarumienił
-Noo nie wiem jakie są twoje poglądy, więc wolę nie
ryzykować -zaśmiał się po chwili niepewnie
-Haha spokojnie, spokojnie… -Uśmiechnął się -bez względu na
to jakie są, nie mam problemu z "zapanowaniem" nad moim
podnieceniem... I nie powiem kto tutaj pierwszy mnie klepnął -spojrzał na
blondyna rozbawiony
-Pff i co? -Spytał Ross z uśmiechem
-No nic, ale mówisz o moich poglądach, a jakie są twoje?
-Ee... -Zmieszał się lekko zbytnio nie wiedząc co
odpowiedzieć. Wiedział, że jest bi, jednakże obawiał się reakcji Brad'a jeśli
by mu o tym powiedział. W końcu nie znają się aż tak długo. Co prawda bardzo
dobrze się dogadują i właściwie można nazwać ich przyjaciółmi, jednak blondyn
nie był gotowy wyjawić mu prawdy- muszę iść do toalety -powiedział po chwili
wstając z miejsca.
***
-Too... co tam? -Uśmiechnął się z nadzieją po powrocie,
licząc na to, że Brad nie wróci do tematu
-A no nic, tak sobie tutaj siedzę i czekam na odpowiedź od
pewnego kumpla
-Tak? Jakiego?
-Ciebie. Pytałem cię o coś -uśmiechnął się
-Noo taak... a pytałeś booo?
-Ciekawość. No wiesz, przyjaźnimy się -powiedział nie chcąc
wzbudzać w Ross'ie żadnych podejrzeń
-Ee... co za pytanie - zaśmiał się. -Nie jestem idiotą i z
moją psychiką wszystko w porządku. Oczywiście, że hetero -skłamał nie umiejąc
znaleźć lepszego wyjścia
-Heh taa... Ja też -uśmiechnął się sztucznie, natomiast w
środku zamarł. Liczył na to, że wreszcie znalazł prawdziwego kumpla poza
zespołem, gdy ten nagle w pewnym sensie stwierdził, że jest on psychiczny. Tak
jak zawsze Bradley tryskał energią, tak w tym momencie najchętniej wróciłby na
swoje poprzednie miejsce. Tak jak nigdy go nie obchodziła opinia innych, tak
słowa Ross'a go niezwykle dotknęły
-No o wszystko pięknie. Przynajmniej nie musimy się niczego
obawiać w naszym towarzystwie -ponownie zaśmiał się blondyn
-Mhmm... -Odparł bez życia
-Co jest? -Spytał Ross zauważając zmianę nastroju towarzysza
-Nic
-Na pewno?
-Tak jasne, dzięki. Jestem po prostu już zmęczony. Chyba
wezmę przykład z Liv i się prześpię
-Haha, oki. Słodkich snów -odparł, a Brad ułożył się do snu.
Jeśli to czytasz, podziwiam Cię, że udało Ci się przeczytać cały rozdział
Matko, jaki on długi! 3240 słów dokładnie. Normalnie bym go pewnie podzieliła, ale jednak nie... Nie będę się znęcać xD w ogóle o dziwo dobrze mi się go pisało i przyjemnie. I ku mojemu zdziwieniu dość mi się podoba to, co stworzyłam. Mam nadzieję, że następny będzie mi się pisało równie lekko. Jeśli mam być szczera planowałam... wciąż planuję zakończyć opowiadanie równo z zakończeniem, jednak moje plany chyba nie zostaną zrealizowane ._. zbyt dużo mam jeszcze pomysłów do wykorzystania, więc chyba jeszcze się trochę pomęczę z tym... Tylko problem w tym, że znowu we wrześniu, razem z liceum chciałam zacząć nowe opowiadanie, którego już mam nawet prolog napisany :D no, ale to taka dodatkowa, bezsensowna informacja. Plus pisząc je chciałabym być skupiona tylko i wyłącznie na nim, więc może chociaż do końca wakacji uda mi się skończyć... No bo bądźmy szczerze, nie mogę tego ciągnąć wiecznie, bo zrobi się nudne
Mam nadzieję, że nie przeszkadza Wam obecność The Vamps w opowiadaniu, tym bardziej, że będą się coraz częściej pojawiać... Choć może o tym już wspominałam... Nie wiem >__< głównie Brad, ale o pozostałych również będę pamiętać ;) noo... too... nie mam pojęcia co jeszcze napisać. W każdym razie postaram się niedługo napisać rozdział i MOŻE, MOŻE w przeciągu tygodnia uda mi się go dodać, ale NIC NIE obiecuję, bo nie wiem jak będzie z weną.
To by było na tyle :)
A i jeszcze mam nadzieję, że rozdział Wam się również podoba i proszę o komentarze. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko niektórych trochę zboczonych momentów ze strony Brad'a, ale cóż mogę powiedzieć... będzie ich więcej :D a tak serio to zdążyłam zauważyć, że u chłopaków takie zachowania są zupełnie normalne i nic sobie z tego nie robią więc...
A z tytułu to jedna z moich ulubionych piosenek The Vamps - Move My Way
Cieszmy się razem z ich teledysku do Somebody To You wychodzącego dzisiaj oraz z teledysku R5 do Rock That Rock również wychodzącego dzisiaj :D cóż za piękny dzień <3
~Gosia
Obecność The Vamps nie przeszkadza ;) To oryginalny pomysł, jest ciekawiej i zabawniej. Ta scenka z Bradem i Rossem totalnie mnie rozwaliła hahahahahaha Jeszcze teraz się śmieję xD
OdpowiedzUsuńSzkoda, że chcesz kończyć, ale rozumiem Cię. Też jestem zdania, że lepiej skupić się na jednym blogu i stworzyć coś świetnego niż pisać kilka z czego poważnie zajmować się jednym, ewentualnie dwoma.
Znowu się rozpisałam xd Życzę weny :*
eeeee no fajny ten rozdział ;3
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny.I kompletnie nie przeszkadza mi obecność the Vamps. Ten blog z kolejnym rozdziałem staje się coraz bardziej wyjątkowy i niepowtarzalny. Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! To, że The Vamps jest w opowiadaniu wcale nie przeszkadza, tylko je urozmaica :)
OdpowiedzUsuńSzkoda że będziesz go kończyć... mi się on nie nudzi. Wręcz przeciwnie, na każdy rozdział czekam z ogromną niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńNo ale cóż... twój blog - ty decydujesz :)
Przez ciebie polubiłam the Vamps. Serio! xD
o rany, ile rozdziałów musiałam nadrobić xD
OdpowiedzUsuńpowiem tak, na początku naprawde miałam nadzieję, że szybko pozbędziesz się tych The Vamps, ale teraz muszę przyznac, że naprawde ich dzięki temu opowiadaniu polubiłam :3
No i cóż... Szkoda, że chcesz zakończyć bloga, ale jak najbardziej Cię rozumiem & to oczywiście Twoja decyzja :)
Teraz czekam na kolejny rozdział, życzę weny <3
~ Cat.
Super rozdizał :) A ja bardzo lubię The Vamps ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na next =]
Ciągnij wiecznie! Nie zrobi się nudne xD Rozdział super, gdybyś nie wspomniała pod koniec, nawet nie zauważyłabym że jest taki długi xD Szybko się czyta, dlatego zrobię to jeszcze raz! :D Strasznie mi się podobają te zboczone momenty ze strony Brad'a i to niezdecydowanie i niepewność Rossa. Ahhh <3
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa tego następnego opowiadania, ale nie kończ tego tak szybko. Proszę :D
Nie lubię The Vamps, ale czytuje Bravo i ich kojarzę nawet trochę po imionach :) Opowiadanie jest wciąż ciekawe, najbardziej martwi mnie Ross - tak mi go szkoda ;( Ale wierzę, że masz pozytywne plany co do bohaterów, chociaż to jest Twoje opowiadanie, więc rób, jak chcesz ;) Ja też mam zamiar wprowadzić do swojego bloga sporą zmianę, ale nie wiem jak przyjmą ją czytający... Czekam na next.
OdpowiedzUsuńthe-story-of-auslly.blog.pl
Super, świetny, zjebisty :) Kocham tego bloga !!! Rozdział jak ZAWSZĘ ŚWIETNY.
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
Uwielbiam wszystkie postacie nawet Marcela z Marceliną, ale tych The Vamps nie mogę strawić. Nie pasują mi tu, ale to twój blog. Smutno mi będzie, ale jestem ciekawa jak zakończysz opowiadanie. Czekam na nowy rozdział. ;D
OdpowiedzUsuńKiedy next
OdpowiedzUsuńjestem w trakcie pisania, MOŻE uda mi się dzisiaj skończyć, ale nie obiecuję, bo za chwilę mecz, a potem drugi <3
UsuńHej można spodziewać się dziś rozdziału
OdpowiedzUsuńtak, zamierzam dodać przed meczem o 21 ;)
Usuń